piątek, 5 sierpnia 2016

Choruję na rose brown

Dałam jakoś radę oprzeć się truskawkowemu blondowi. Mam brązowe włosy i raczej chodny typ urody, wiec ten ciepły odcień zrobiłby mi więcej krzywdy niż pożytku (niemniej jednak zawsze zerkam z zazdrością za włosami z miedzianą, lekko wpadającą w róż, poświatą). 
Kiedy nadszedł czas na rose blonde, pokusa powróciła, tym bardziej, że efekt jest już znacznie delikatniejszy, chłodniejszy i może mógłby być twarzowy. Szczególnie na tym zdjęciu widać, że mysie brwi, niebieskie oczy i jasna cera całkiem nieźle z nim współgrają. Piękny, subtelny i robi wrażenie - co najmniej takie jak biżuteria z różowego złota.

Nie chciałam jednak rozjaśniać, bo jak to bywa z trochę ciemniejszym włosami - błyskawicznie żółkną, a wtedy, zamiast różowego złota, prędzej skończyłoby się soczystą pomarańczą, próbami poprawek, zniszczeniami i cięciem...
W tym roku zobaczyłam jednak u dziewczyny w drogerii coś w sam raz - rose brown - i przepadłam. Czy nie jest idealny? (retoryczne) :



Szczególnie podoba mi się na pierwszym i ostatnim zdjęciu, z lekkim obmre. Wiadomo, że tego typu koloryzacje raczej tylko u fryzjera, ale jednak cieszy mnie to, że youtuberki już doradzają, czym konkretnie wyczarować różowe złoto na ciemniejszych włosach ;) W sumie dobrze wiedzieć, czym odświeżyć efekt i czego się spodziewać (tym bardziej, że wystarczą bardzo popularne tonery La Riche Directions):



Ktoś już ma ten kolor? Możecie doradzić salon i/lub kosmetyki, którymi go podtrzymujecie?

środa, 3 sierpnia 2016

Kolor letniej beztroski

W najgorszym wydaniu, byłaby szarość betonu (co potęguje wrażenie duchoty i ciężkiej pracy).  
W tym wymarzonym... cóż, przynajmniej ja, przymykając oczy, widzę plażę, lody malinowe, stroje, których nie zakładam na co dzień, truskawkowe koktajle w dzień i musujące wino wieczorem, kwiaty... słowem – beztroskę i radość życia.


Gdyby moje wynurzenia podsumował specjalista od terapii kolorami, stwierdziłby, że jest kolor, który wyraża większość wspomnianych rzeczy – róż - wszak widzieć wszystko optymistycznie potrafi tylko ,,chodzący w różowych okularach”. Rzeczywiście, odkąd przemalowałam ściany w jednym z pokoi na (niesłusznie rzadko polecany) jasny i ciepły odcień różu, jakoś przyjemniej mi się nim przebywa. Nie pobudza tak, jak żółty, nie gasi energii jak zieleń – on po prostu poprawia nastrój. Mam też wrażenie, że łagodzi stres i ułatwia ,,zresetowanie się” po pracy.
Pantone ogłosił kolor różowego kwarcu jednym z najbardziej pożądanych w roku 2016. I wprawdzie wiem, że ludzie nie decydują się z tego powodu nagle na różowe ściany, za to mam wrażenie, że róż delikatny, wdarł się (no dobrze, wkroczył bardziej subtelnie, w końcu taka jego natura ;) w trendy w postaci detali. Koloryzacja włosów na różany blond, biżuteria lub detale urządzeń w kolorze różowego złota, różowe palety do makijażu...


Właściwie w kolorówce widać to bardzo mocno. Kiedy poprzednio cienie do powiek wpadały tak często w różowe tony? Albo róże do policzków. Pamiętam, kiedy na drogeryjnych i perfumeryjnych półkach róży było jak na lekarstwo, w dodatku większość w bliźniaczo podobnych odcieniach i o identycznym wykończeniu. Gdybym pięć lat temu wspomniała o palecie róży, obsługa drogerii pewnie postukałaby się w czoło ;) Podobnie z lakierami – niby nie można powiedzieć, żeby najbardziej optymistyczny z kolorów był nieobecny, ale zwykle szedł w stronę intensywnej fuksji, bezpiecznego łososiowego tudzież landrynkowej lalki Barbie. Niezmiernie podoba mi się to, że nowe wcielenia różu w kosmetykach są szalenie różnorodne i kobiece. I matowe, i połyskujące, czasem opalizujące w stronę złota, brązu lub brzoskwini. Kobiece w nienachalny, pełen wdzięku sposób. Skojarzeniami wędrują do zachwycającego piękna letniego nieba, zachodu słońca nad morzem, słodyczy owoców... Przeglądając ofertę Indigo Nails, trafiłam na mnóstwo takich klimatów, ale najbardziej ,,wakacyjne" odcienie znalazłam w letniej kolekcji Natalii Siwiec., o tej:



Świetne, delikatne pastele o charakternych nazwach. Mój faworyt to oczywiście jeden z róży – Beach, please! 
Pastele i delikatniejsze barwy niekoniecznie pasują do każdego typu urody (przynajmniej moja twarz wygląda w ich otoczeniu ,,mdło", więc świadomie unikam takich ubrań), ale bardzo lubię pastelowe paznokcie, szczególnie u stóp. Nie dominują, trudno z nimi przesadzić i są idealnym akcentem kolorystycznym, taką słodką ,,przyprawą" do codzienności. Na wakacje zdecydowanie wybieram i zabieram odcień różu - jasny i wyjątkowo pogodny. Zwiastun dobrej zabawy i idealny towarzysz opalenizny. Kojarzy mi się bodaj ze wszystkim, co wypisałam na samym początku – po prostu kolorystyczna buteleczka antystresowa. 


Paznokcie wypoczywają, a wszystko poza kolorem, jak widać, uważam za zbędne

Sądzę, że okulary z różowymi szkłami nie będą mi już potrzebne ;) Mam natomiast w planach kilka drobiazgów, które sprawią, że urlop będzie jeszcze bardziej udany:


Letni niezbędnik - jedwabna chusta Milanówek, spinki- ważki w kolorze różowego złota H&M, cukierkowy róż do policzków Makeup Revolution, pomadka Miss Sporty w odcieniu złamanego różu, pudrowy pasek Cynthia Rowley. 
zBLOGowani.pl

czwartek, 28 lipca 2016

Słodko-ostry zapach na lato (nie tylko dla faceta)

Diesel Fuel for Life dla mężczyzn to jeden z większych hitów sprzedażowych marki. Woda, mimo deklarowanego przeznaczenia dla facetów, jest moim zdaniem nie do końca ,,męska", przynajmniej w klasycznym tego słowa znaczeniu.
Wyobraźcie sobie taki oto bardzo nowoczesny klimat fougere: gdzieś tam tętni lawenda i nuty drzewne, ale towarzyszy im bardzo intensywna słodycz maliny (a w zasadzie maliny utopionej w tonie cukru) i przyprawowo-słodyczowa woń anyżu. Czy to może być jedynie męska woń? Przecież zarówno lawenda, jak i drewna często ,,doprawiają" zapachy typowo kobiece. Od klasycznego leśnego klimatu fougere dzielą go lata świetlne, ale rzecz ma się podobnie z typowo słodkimi perfumami. Towarzystwo olbrzymiej ilości anyżu sugeruje raczej pikantne słodycze, a lawenda nie jest wprawdzie w stanie zalać słodkości malinowego syropu, za to przenosi jego konsumpcję na łono przyrody. Z tym mi się właśnie kojarzy ta woda: letnie słodkości i wakacyjna adrenalina
To coś równie dobrego dla miłośnika i miłośniczki wrażeń :)

Klimatu dopełnia ciekawa buteleczka ,,w ubraniu" i z charakterystycznym, surowym korkiem. Jak dla mnie flakon jest trafiony w dziesiątkę i doskonale oddaje klimat zapachu (prawdopodobnie przyczynił się też do wielkiego sukcesu komercyjnego).
Nie jest to żadna perfumeryjna nowość, tym bardziej, że sporo osób zna damski Fuel for Life. Polecam jednak gorąco testy męskiej wersji, bo moim zdaniem zapach jest dużo lepiej skomponowany, a do tego zabójczo trwały.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Letni kolor bez uczucia suchych ust

Nie cierpię malować oczu latem. Pyłki doprowadzają mnie do płaczu, a upał pozbawia moje rzęsy tuszu jeszcze szybciej niż kąpiel w basenie. Cienie i eyelinery także lepiej pominąć w tym wypadku milczeniem.
A że oczy mam raczej z gatunku tych mniejszych, nie trudzę się nadmiernie i po prostu wymieniam makijaż na okulary przeciwsłoneczne.
Kolorowy akcent pada bezapelacyjnie na usta.
Jest tylko jedno ,,ale”. Pomadka na lato musi sprostać przede wszystkim dwóm wyzwaniom – nie spłynąć i nie wysuszyć mi jeszcze bardziej ust. A biorąc pod uwagę, że dwie powyższe właściwości raczej nie chodzą w parze, nie jest to wyzwanie proste. Przykładowo, przez resztę roku chętnie używam Creamy Color Lovely – przegenialna, kremowa konsystencja i cena jak z bajki – niestety spływa w tych warunkach pomimo użycia konturówki. Bardzo lubię też wysokopółkową matową klasykę MACa, ale nie przy tej pogodzie – trwałość leży, a i komfort pozostawia sporo do życzenia.
Ale mam takich, korzystnych cenowo (!) ulubieńców na lato.
od lewej: Manhattan Soft Rouge Lipstick, odcień Berry Balm; Astor Soft Sensation Lipcolor Butter, odcień Va Va Voum; Miss Sporty, My Bff, odcień My Funny Mauve; Orifflame, the One Mette Mousse, odcień Red Velvet 

Manhattan  to śliczna jagódka, fantastyczny kolor na lato. Kolor jest transparentny, ale ciemniejszy niż moje usta, więc od razu dodaje im charakteru. Oparta na gęstszym wosku formuła trzyma się ust naprawdę dobrze, a przede wszystkim – nie wysusza i nie spływa z nich.

Miss Sporty - nie spodziewałam się TAKICH pomadek po tej firmie. Całkiem eleganckie opakowanie i przede wszystkim zawartość. Lubię zgaszony róż jako kolor, natomiast rzadko zdarza mu się współgrać z moją urodą. Ten jest jednak świetny! W nienachalnym, ale widocznym odcieniu, na tyle ciepłym, żeby współgrać z opalenizną, a na tyle chłodnym, żeby optycznie nie przyżółcać zębów. Pomadka kremowa, o żadnym wysuszaniu nie może być mowy.

Astor – kultowe masełko. Przyjemne dla ust jak pomadka ochronna, za to z kolorem. Trwałość nie jest porażająca, ale ten komfort noszenia – powala. Mam kolor Va Va Voum i jest to jedyna codzienna czerwień po której ust nie trzeba niczym ,,donawilżać” wieczorem i w nocy.



Orifflame – The One – matowy mus. Opcja zdecydowanie na wieczór – bardzo intensywny kolor i świetna trwałość. Wykończenie jest warte grzechu - prawdziwy aksamit, z jego charakterystyczną fakturą. Nie bez powodu ma tyle pozytywnych opinii z testów na Wizażu. Jeśli istnieje druga tak przyjemna dla ust, matowa, zastygająca pomadka, poproszę namiary ;)